środa, 9 października 2013

Globalny kryzys wg. New York Times

A teraz coś z zupełnie innej beczki :) żeby nie było tylko o śmiechach, bo robi się monotematycznie...

Więc teraz będzie trochę strasznie - ale też nieco refleksyjnie... 

Na portalu tokfm.pl ukazał się bardzo ciekawy przedruk artykułu z New York Times, artykuł można znaleźć pod tym linkiem. Generalna teza autora (Pana Stephena Kinga) jest taka, że kryzys, który zaczął się kilka lat temu wcale nie znika, ale będzie narastał...Zaś epoka ciągłego wzrostu i dobrobytu jaka rozpoczęła się po 2 wojnie światowej ma się ku końcowi...

Moim zdaniem artykuł w swojej wymowie jest naprawdę straszny, acz każdy kto choć trochę zaznajomiony jest z procesami historycznymi, wie, że przykład rewolucji francuskiej z końca XVIII wieku jest tutaj bardzo trafnie dobrany. Dysproporcje między bogatymi i biednymi na pewno narosły do kosmicznych rozmiarów, a to musi rodzić olbrzymie napięcia społeczne. Koszt utrzymywania dobrobytu staje się zbyt wielki, a długi są tak ogromne, że już nikt nawet nie udaje, że mogą być kiedyś spłacone. System działa dopóki dług można rolować, a odsetki pokrywać z bieżących przepływów - ale to nie będzie wieczne... 

Wydaje się, że jedną z głównych przyczyn takiego zjawiska jest demografia, idealnie opisuje to post niejakiego @fagusp

"Rachunek jest prosty- aby coś komuś dać, należy to coś komuś innemu zabrać. Raporty o zjawiskach demograficznych są brutalne w swojej wymowie - równolegle występują zjawisko ujemnego przyrostu naturalnego i wydłużenie średniej długości życia (w szczególności przewidywanego czasu życia po osiągnięciu wieku emerytalnego i liczby osób, które wiek emerytalny osiągną). Znaczy się będzie mniej tych, którzy będą mieli siłę robić i więcej tych, którzy (w danym momencie) nic z siebie nie dając będzie chciało brać. Z polskiego na nasze - trzeba będzie coraz wyżej opodatkowywać coraz mniejsza liczbę pracujących. Albo zmniejszać świadczenia dla niepracujących. Albo zrobić jedno i drugie. Tyle że z tym zmniejszeniem świadczeń będzie trudno - jeżeli glosujących za rozdawaniem będzie więcej niż tych, którzy będą temu przeciw. Dlatego przewidywanie jest takie, że fikcja zbyt wysokich na możliwości świadczeń będzie utrzymywana do momentu, kiedy system załamie się pod swoim własnym ciężarem. Historycznie rzecz ujmując to nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek tak radykalne zerwanie z obowiązującą umową społeczną miało miejsce w sposób inny niż jako radykalna rewolucja"

To temat, którego bym nie chciał komentować i zostawić każdemu z nas aby wyrobił sobie własną opinię. Tak naprawdę nikt z nas nie pamięta już wojen czy rewolucji (poza naszymi dziadkami i pradziadkami), a widmo to wydaje się conajmniej tak odległe jak księżyc. To jednak procesy społeczne i demograficzne mają swoją dynamikę, która nie raz, nie dwa objawiła się w historii. 

Coraz większa liczba publicystów i filozofów twierdzi, że jeśli od nowa nie sporządzimy umowy społecznej, to model Bismarcka w którym de facto obecnie działamy musi doprowadzić do gigantycznego załamania.

A Państwo jak myślą?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz